Naukowcy na drodze do likwidacji IPN ?

Co dalej z Instytutem Pamięci Narodowej?

Nasz Dziennik, 17 marca 2010, Nr 64 (3690)

Prof. Piotr Jaroszyński

Ustawa o zmianie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej zgłoszona formalnie przez Platformę Obywatelską wychodzi naprzeciw środowiskom, którym z różnych powodów przywracanie pamięci o peerelowskiej przeszłości jest nie na rękę.

Rada IPN. ..Droga do członkowstwa w radzie ma być następująca: Uniwersyteckie Rady Wydziałów Nauk Humanistycznych (łącznie z niektórymi agendami PAN) wybiorą elektorów, elektorzy wybiorą kandydatów, a z tych kandydatów Sejm RP, Senat i prezydent wybiorą członków Rady IPN…

Członkami rady i prezesami IPN mają być naukowcy. To ma gwarantować ich kompetencje i uczciwość. Jednakże to właśnie naukowcy całkiem niedawno pokazali, jak bardzo jest im nie na rękę dekomunizacja i lustracja, i to w zasadzie oni w największym stopniu przyczynili się do zablokowania lustracji na uczelniach. Dlatego proces demokratycznego wyboru członków Rady IPN nie może nie być prowadzony pod dyktando tych jakże licznych środowisk prokomunistycznych, które miały czas na to, żeby obdarować się habilitacjami i profesurami…Wśród donosicieli zwanych TW (tajnymi współpracownikami) znajdują się różne osoby z jakichś względów prominentne, włączając tu pisarzy, aktorów, reżyserów, naukowców i ważnych działaczy „Solidarności”, a nawet osoby duchowne. Donosiciele ci albo należą do panteonu wielkich postaci, czyli elit lub salonu, i potrzebni są jako autorytety, na które można powołać się w programie telewizyjnym lub w podręczniku szkolnym, albo też są to nadal czynni ludzie władzy, którym ujawnienie ich pracy agenturalnej mogłoby zaszkodzić…….Sam PRL był państwem demokracji socjalistycznej, Związek Sowiecki również. Oficerowie MSW kończyli studia wyższe, i to nie tylko na uczelniach partyjno-milicyjnych, zamawiali fachowe ekspertyzy. Również u profesorów innych uczelni zamawiano ekspertyzy dotyczące zarówno sytuacji w kraju, jak i w innych państwach. Zlecając zadania wywiadowcze, wiedzieli, co jest dla sprawy szczególnie cenne, kiedy analizowali sytuację w jakimś sektorze, opierali się na prawdziwych, a nie na sfałszowanych informacjach. Dlatego właśnie materiały te są tak istotne również i dziś, gdyż stanowią bardzo ważne źródło informacji…..Totalitaryzm komunistyczny to nie tylko panowanie nad wrogami systemu, to również panowanie nad „swoimi”. To ideał totalitaryzmu, który dążył do panowania nad ciałem i duszą każdego, łącznie z członkami własnej partii, nawet należącymi do ścisłego grona rządzących, jak choćby z Komitetu Centralnego. Warto o tym przypomnieć dziś, gdy reaktywuje się panteon intelektualistów rodem z głębokiego PRL. Należy do nich wielu marksistowskich profesorów, takich, jak choćby: Adam Schaff, Zygmunt Bauman czy Leszek Kołakowski. Byli oni członkami PZPR, a nawet, jak Schaff, członkami KC. Mimo to, gdy przeszli oni na pozycje rewizjonistyczne, choć w dalszym ciągu należeli do partii, znaleźli się na celowniku służb specjalnych, które rozpoczęły więcej niż rutynową ich inwigilację. Polegała ona na prelustracji korespondencji, otoczeniu siecią agentów w pracy i w życiu towarzyskim, a nawet zakładaniu podsłuchów w mieszkaniach prywatnych. Materiały te się zachowały i stanowią dziś kopalnię wiedzy na temat realiów panujących w partii, w nauce, w środowiskach inteligencji, a nawet w relacjach międzynarodowych. Bo jak to się działo, że z jednej strony spuszczono żelazną kurtynę, która zatrzymała możliwość swobodnego przekraczania granicy, zwłaszcza między krajami obu bloków, komunistycznego i zachodniego, a z drugiej – członkowie partii i zadeklarowani marksiści, jak wyżej wymienieni profesorowie, mogli wyjeżdżać na stypendia amerykańskie Forda lub Fullbrighta, nawiązywać liczne kontakty, piastować wysokie urzędy w instytucjach zachodnich (Schaff był dyrektorem instytutu w Wiedniu), publikować i brać udział w konferencjach za granicą? Widocznie kurtyna była żelazna, ale nie dla wszystkich. A dlaczego nie dla wszystkich?

LIKWIDATORZY IPN. W CZYIM INTERESIE?

Aleksander Ścios

Pod pozorem zapewnienia „neutralności politycznej” IPN, próbuje się wprowadzić do ustawy przepisy skonstruowane w taki sposób, by bez problemu móc odwołać szefa Instytutu zwykłą większością sejmowych głosów, a jego kompetencje scedować na rzecz Rady, formowanej pod dyktando władz największych polskich uczelni. Odtąd członkami rady IPN będą mogli być tylko doktorzy historii, prawa lub nauk społecznych. Włączenie w proces wyłaniania władz Instytutu środowisk uniwersyteckich, można tłumaczyć tylko skrajną niechęcią, jaką polskie uniwersytety wykazują wobec lustracji. Dlatego w nowelizacji przewidziano, że zespoły uczelniane wyłaniające kandydatów do Rady IPN nie muszą poddawać się lustracji. To zaś oznacza, że liczni współpracownicy policji politycznej PRL, pracujący w polskich uniwersytetach wyłonią do Rady IPN-u podobnych sobie agentów.

Przyjęcie nowelizacji zablokuje proces lustracji i zamknie dziennikarzom i naukowcom dostęp do akt IPN-u. Temu celowi służą zapisy na podstawie których osoba, uzyskująca dostęp do własnych akt „może zastrzec, że dotyczące jej dane osobowe zebrane w sposób tajny w toku czynności operacyjno-rozpoznawczych organów bezpieczeństwa państwa nie będą udostępnianie w celach naukowych i dziennikarskich”. Takie zastrzeżenie będzie obowiązywać nawet przez 50 lat. Ponieważ dokumenty są wzajemnie ze sobą powiązane – czyli jeden dokument może dotyczyć wielu, różnych osób – łatwo sobie wyobrazić, że seria indywidualnych decyzji o zastrzeżeniu dostępu szybko spowoduje zablokowanie prac historycznych i śledztw dziennikarskich.

Minęła dwudziesta – 16.03.2010

Komentarze 3

Dodaj odpowiedź do nfajw Anuluj pisanie odpowiedzi