

UJ za rektora Mieczysława Karasia,
czyli zamiana Uniwersytetu Jagiellońskiego
w Instytut Propagandowy Polskich Komunistów.
W DZIEJACH UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO – Krzysztof Stopka, Andrzej Kazimierz Banach, Julian Dybiec . Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego wyd. 1 , 2000 r.
Redaktor naukowy : prod. dr hab. Jerzy Wyrozumski, Recenzent:prof.dr hab.Kamilla Mrozowska
Słowo wstępne: rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego Franciszek Ziejka
czytamy m.in. iż Rektor Karaś ‘pragnął zrealizować swą wizję socjalistycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. ‚
Pytanie dla studentów historii UJ : Czym się różniła wizja rektora Karasia od wizji Kazimierza Wielkiego ?
Odpowiedź można znaleźć w Dziennikach Wypadków – Karola Estreichera. t.V ..s.561
„Kazimierz Wielki fundował Uniwersytet murowany,
ja zostawię czerwony …” ze wstydu.
wg Dziennik Wypadków – Karola Estreichera. T. V (1973-1977)
s.489-90
23 sierpnia sobota 1975
Mianowanie Karasia rektorem UJ przeszło cicho, nawet bez wzmianek w prasie. Pan Minister-Generał mianował go podobno na żądanie komórki partyjnej w UJ, a wbrew opinii urzędników ministerialnych.
Opinie Karaś ma jak najgorsze. Jest słabym uczonym, człowiekiem pozbawionym kultury, nieskończenie ambitnym, dokuczliwym, a przy tym nieskończenie oddanym najciemniejszym siłom.
Miewa czasem jakieś rozumne posunięcia, ale niemal zawsze toną one w brutalności postępowania. Czasami zachowuje się jak pastuch na pastwisku, strzela z bata, wrzeszczy, grozi, popędza. Niecierpliwy, gardzący słabszymi i zależnymi od siebie, układny, uprzejmy i życzliwy wobec możnych.
Jest przekupny. Jak, co, kiedy — trudno powiedzieć, ale różne posunięcia budzą daleko idące podejrzenia. Był nim np. doktorat honorowy Piszka z Filadelfii.
Dla mnie osobiście mianowanie Karasia oznacza nieżyczliwość, dokuczania, lekceważenie. Co będzie z tym co stworzyłem — z Muzeum, Bibliografią Polską gdy pójdę na emeryturę!?
s.520-522
„Jego Magnificencja Rektor” Karaś…
Mieczysław Karaś rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie zaraz po wojnie. Pochodzi ze wsi z pod Niwisk. Ojciec jego był tam kowalem. Prawdy o wiejskiej młodości Karasia niepodobna się dowiedzieć — tak starannie ją ukrywa i zaciera.
Mówią, że w 1944 czy 1945 roku ojciec Karasia, za jakieś zdrady czy zbrodnie wobec AK-owców został stracony z podziemnego wyroku. Mówią, że Mieczysław Karaś został przy tym pobity i że stracił oko (istotnie nie ma jednego oka, a na drugie widzi bardzo źle).
Karaś na polonistyce poświęcił się studiom językoznawczym pod kierunkiem Nitscha i Taszyckiego. Już w trakcie studiów zapisał się do Partii, a w 1957 roku, popierany przez Taszyckiego, zaczął karierę jako sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej.
Inteligentny, bystry, ambitny. Mówi po niemiecku. Bardzo szybko się orientuje. Chciwie słucha plotek o drugich — nawet je prowokuje.
Zawsze wygaduje (w 4 oczy) na nieobecnych. Wypytuje się i daje posłuch ujemnym wiadomościom. Umie budzić zaufanie i naciąga kolegów na zwierzenia. Udaje życzliwego. Od czasu do czasu pokazuje swą prawdziwą twarz. Widać ją zwłaszcza, gdy rozmawia z wyższymi od siebie członkami Partii, dygnitarzami łub moskiewskimi wysłannikami. Twarz zmienia mu się wówczas z nerwowej i nieuprzejmej na pogodną, dobroduszną i ustępliwą. Nie umie ukryć swego płaszczenia się.
Gdy tylko dygnitarz wyjdzie wraca dawny grymas. Jeszcze dawniej, gdy nie rozsiadł się tak w rektorskiej todze — panował nad zdenerwowaniem i niecierpliwością. Teraz, gdy honory rektorskie już mu zupełnie przewróciły w głowie — w stosunku do osób od niego zależnych staje się dosłownie niegrzeczny. Nigdy żaden hrabia Potocki, żaden dęty szlachetka nigdy nie traktował tak służby jak Karaś swych kolegów czy podwładnych. Jest władczy opryskliwy, niecierpliwy. Beszta, wyrzuca z pokoju, mówi rzeczy przykre nie tając kto doniósł mu to czy owo, grozi, żąda i nie dotrzymuje. Mianowanie rektorem przez ministra Kaliskiego (takiego samego wojskowego autokratę) przewróciło Karasiowi w głowie. Wszedł także do KC Partii, wprawdzie na drugorzędne stanowisko, ale i to przewróciło mu w głowie. Do reszty w głowie przewróciła mu posiadana władza.
A nie jest ona wcale taka mała. To władza nad około dwudziestoma tysiącami osób — profesorów, urzędników i studentów. Ogromne fundusze, majątki, zakłady, rozbieżne sprawy. Władza rektora jest nieograniczona. On mianuje, on decyduje; jemu narazić się oznacza znaleźć się natychmiast w sytuacji bez wyjścia. Rektor posługuje się sforą urzędników — niewychowanych, prymitywnych, niewykształconych, których osadził na Uniwersytecie. Dyrektor administracyjny Sporek, jego zastępcy, kwestor Bunsch, dyrektor personalny Błachut i kierowniczka Wydziału Personalnego Irena Kozioł — wszyscy wysoko partyjni, aroganccy, nieuprzejmie rzeczowi. Cała ta, jak powiadam, sfora nieciekawych osobistości stoi gotowa, korna i posłuszna do spuszczania ze smyczy, by działać na rozkaz Magnificencji.
Od niego zależą awanse, nagrody, pozwolenia, opinie, paszporty. Sfora urzędników i sekretarzy donosi codziennie Jego Magnificencji Obywatelowi Rektorowi ostatnie plotki. Zależnie od nich rektor wydaje decyzje. Chce o wszystkim wiedzieć, aby karać lub nagradzać.
Obok urzędników spodlonych i ogłupiałych, z grona profesorów rektor dobiera sobie posłuszne swej woli narzędzia. Głównym wykonawcą jego rozkazów w stosunku do kolegów jest prorektor Sylwester Wójcik, liczący 45 lat profesor prawa administracyjnegosztywny i tępy biurokrata na poziomie kierownika urzędu pocztowego na przedmieściu. Innym wykonawcą woli rektorskiej jest prof. Kulczykowski, rzekomy historyk ruchów gospodarczych i społecznych, a w rzeczywistości partyjny aparatczyk o manierach sierżanta policyjnego.
Profesor Hanausek — prawnik (związany z Urzędem Bezpieczeństwa) jest sekretarzem PO-u, ale jest używany do wszystkiego na bok, bo nie chce robić sobie przeciwników — czeka na miejsce po Karasiu.
Senat nie istnieje. To ciało rządzące kiedyś Uniwersytetem składa się obecnie z profesorów — przedstawicieli Wydziałów — zastraszonych lub leniwych, oraz z urzędników administracyjnych, partyjnych przedstawicieli młodzieży, delegatów związku zawodowego, etc…
Na posiedzenie Senatu przynosi się sterty teczek z rozmaitymi, nic nieznaczącymi, sprawami i po kolei uchwala się wnioski stawiane przez rektora Karasia.
Jakiekolwiek zabranie głosu, próba przedstawienia odmiennego stanowiska są niewskazane. Rektor przerywa brutalnie, krótko. Ścina dyskusje, mrozi atmosferę. Nikt nie chce zabrać głosu, a zresztą są to wszystko sprawy drugorzędne.
Rektor zarządza, mianuje, odwołuje kierowników naukowych instytutów, zakładów, katedr. Odwołuje kierownika bez zawiadomienia, mianuje nowego nie licząc się z opinią pracowników.
Profesor Buszko dowiedział się przypadkiem, że już nie jest dyrektorem Wydawnictw Naukowych UJ, a na jego miejsce jest już doc. Hanauskowa…
Profesor Rajska w podobny sposób, została zawiadomiona karteczką, że przestaje być kierownikiem instytutu (czy zakładu?) fizyki (pomyłka profesora — prof. Rayski? — przyp, AT).
Profesorowie męczą się, milczą, chowają się i usuwają od pracy w takich warunkach.
Na posiedzeniu Instytutu Historii Literatury i Języka Polskiego rektor Karaś publicznie zbeształ Wilkonia – przy kolegach i przedstawicielach młodzieży! – za jakieś rzekome niedopatrzenie. Każdą dyskusję, rozmowę rektor przerywa i jeśli jest czymś zniecierpliwiony lub niezadowolony po prostu wyprasza z pokoju.
Doprowadził do tego, że w rektoracie nikt z profesorów już nie bywa, oprócz oczywiście służalców lub wezwanych.
Siedzą tam na korytarzu, zmęczeni, starsi profesorowie wśród gwaru studentów załatwiających swe zwolnienia, stypendia, czołobitne hołdy lub zaproszenia dla Jego Magnificencji.
Profesorowie mają dostęp tylko poprzez sekretarkę, która wyznacza dzień przyjęcia przez „Pana Rektora” za tydzień lub dwa tygodnie. Poza urzędnikami administracyjnymi i figurami partyjnymi dostęp do rektora ma prof. Leszek Hajdukiewicz — dyrektor Archiwum. To on pisze rektorowi przemówienia, podsuwa memoriały, a jako obeznany z historią UJ wydaje także opinie. Należy on, obok prorektora Wójcika, dziekana Kulczykowskiego, sekretarza Hanauska, do najbliższych doradców rektora Karasia.
Wszystkie przysłowiowe wady, upodlenia i intrygi szerzą się znakomicie w tych warunkach. A ponieważ rektor jest cynikiem bez czci i wiary, ponieważ łotrostwo uważa za siłę charakteru, a za charakter umiejętność podlenia się, więc przez dwadzieścia lat rządów na Uniwersytecie doprowadził do rozkładu i upadku wielu jego instytucji.
Dzięki oparciu o Partie Karaś faktycznie rządzi od 1957 roku.
Raz jest pierwszym sekretarzem POP-u, kiedy indziej dziekanem, potem prorektorem i zawsze zabierał głos o sprawach lub ludziach. A głos ten jest z reguły nieżyczliwy dla kolegów starszych, zasłużonych lub niezależnych. Karanie, besztanie, mianowanie — słowem władza — sprawia mu nieskończoną przyjemność.
Obok tego wszystkiego jest próżny i łasy na zaszczyty. Ciągle szuka, wyłapuje jakieś honory, doktoraty, uznania. Zauważyłem, że najchętniej wciąż chodziłby w todze, w gronostajach, z berłem i zabierał głos i zbierał oklaski.
Mówi źle, dykcję ma fatalną, a kalectwo sprawia, że czyta z trudnością. Jest lasy na zaszczyty, a równocześnie nie umie się znaleźć i zachować. Kompleks nieśmiałości podnieca w nim niezadowolenie. Muzeum UJ, Collegium Maius, tradycje, obrzędy uniwersyteckie budzą w nim ukrytą zawiść.
I właśnie taki człowiek, bardzo złego gatunku, popierany przez Ministrów, Partię, konsula radzieckiego (dicke Freundschaft) chce (widzę to wyraźnie) usunąć mnie z Muzeum UJ, zagarnąć to Muzeum i zniszczyć je lub zredukować. Czeka mnie z nim nie lada walka i to bez sojuszników.
14 stycznia środa 1976
s.525
Nagle telefonicznie zostaje zwołane posiedzenie kierowników zakładów. Rozkazy, dyspozycje, bez dyskusji. Mamy opracować listy przydatności poszczególnych osób w za-ktadach uniwersyteckich nam podległych. Już — bez pytań, bez wątpliwości — wypełnić ankiety tak jak sobie władze życzą. Władze? Jakie? Po co?
Nic nie wiadomo. W połowie posiedzenia wpada rektor (dyrektor) Mieczysław Karaś, śpieszy się, nie może długo tłumaczyć, o co idzie. Zaleca, aby wykonać polecenia. Zamyka posiedzenie.
Sprawa przykra i drażliwa. Zdaje się, że idzie o redukcje paru tysięcy pracowników szkól wyższych — w całej Polsce oczywiście — ale cel opracowania tej ankiety trzymany jest w tajemnicy.
s.553
20 kwietnia wtorek
Do ogrodu Collegium Maius chce koniecznie wjechać wielki wóz ciężarowy, tzw. wywrotka. Brama zmieści go, ale tylko przy największym wysiłku kierowcy tak wielkiego samochodu. Dyrektor administracyjny Sporek (poziom dyrektora wapiennika) napiera na mnie. Nie zgadzam się. Zasłaniam się konserwatorem. Kossowski stoi po mojej stronie.
Boję się Sporka — ma dostęp do Rektora. Facet podobno jest z UB, podobno wysoko-partyjny, a tak w ogóle półinteligent.
W Uniwersytecie zauważyć można wyraźny kurs anty-inteligencki i anty-profesorski („zmiana kadry”).
Na czele tej rewolucji kulturalnej stoi Rektor Karaś.
„Wytępimy”, „co stare musi zginąć”, „konieczność nowego”., „wymagania życia”. Szkody będą wielkie.
Równocześnie Karaś narzeka, że profesorowie nie przychodzą do niego, do rektoratu. Każdy się boi! Wobec każdego zachowuje się brutalnie. Taki ma styl.
2 lipca piątek s.558
Zamiana Uniwersytetu Jagiellońskiego ze szkoły w Instytut Propagandowy Polskich Komunistów. Ogromne sumy idą na te cele. Dolary! „Polonia” — Towarzystwo Łączności z Polakami za Granicą sprowadza rzesze młodzieży amerykańskiej polskiego pochodzenia i tu mają się rzekomo uczyć na Uniwersytecie ..Jagiellońskim”(!j. W rzeczywistości goszczeni, obwożeni, witani, bałamuceni, nie widza wiele, niczego się nie uczą, ale zadowoleni wracają do Stanów Zjednoczonych i opowiadają jak to w Polsce wszystko jest OK.
Wszyscy są przekupywani. „Fundacja Kościuszkowska” w pierwszym rzędzie, z Kusielewiczem na czele.
1977
10 sierpnia środa
Zgon Karasia! Powtórzyło się dokładnie tak jak było z Lepszym w 1964 roku. I Lepszy do ostatniej chwili trzymał w tajemnicy swą chorobę. Ciągle mówiono wtedy, tak jak teraz, że Lepszy ma się lepiej, że już jest rekonwalescentem, że lada chwila zacznie urzędować.
Śmierć Karasia to ulga dla Uniwersytetu.
Filed under: Historia nauki, Nauka w PRL, Ośrodek krakowski | Tagged: Instytut Propagandowy Polskich Komunistów, Mieczysław Karaś, partia, rektor, Uniwersytet Jagielloński | 14 Komentarzy »