Jan Iwanek był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa

baner

Kapował, ale nie poniesie konsekwencji. Prof. Iwanek był tajnym i świadomym współpracownikiem SB

wpolityce.pl -27.09.2013  Tomasz Szymborski

Sąd Lustracyjny w Katowicach orzekł, że prof. Jan Iwanek co prawda nie skłamał w oświadczeniu lustracyjnym, ale był agentem SB. To koniec pierwszej rundy, bo Iwanek który jest wykładowcą Uniwersytetu Śląskiego może złożyć apelację…..Jan Iwanek miał w części „A” wskazać, iż był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, a jednocześnie W CZĘŚCI „b” zaprzeczyć współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, gdyż kontakty te miały charakter oficjalny. Prokurator uznał natomiast, że była to tajna i świadoma współpraca oparta na zobowiązaniu.

Sąd w ustnym uzasadnieniu orzeczenia jednoznacznie wskazał, że Jan Iwanek był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa, natomiast uznał, iż ocenie podlega jedynie część A oświadczenia – w związku z czym oświadczenie lustrowanego uznał za zgodne z prawdą

Oznacza to, że Jan Iwanek w oświadczeniu lustracyjnym napisał prawdę i nie poniesie żadnych konsekwencji. Oznacza także to, że informacje o jego agenturalnej działalności i tym, że donosił są zgodne z prawdą.

…Przekazywane przez Jana Iwanka informacje były wykorzystywane w pracy operacyjnej SB, za co był on wielokrotnie nagradzany finansowo, a ponadto dwukrotnie otrzymał nagrody rzeczowe.

Iwanek był w latach 1991-1993 członkiem Komisji Ekspertów przy Ministrze Edukacji Narodowej, w latach 1996-1998 członkiem Komitetu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Od 1974 r. należał do PZPR. Był dyrektorem Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. Obecnie jest Kierownikiem Zakładu Systemów Politycznych Państw Wysoko Rozwiniętych na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach…….

Jan Piotr Iwanek – TW “Piotr” , politolog z UŚ, obrońca autonomii, przeciwnik lustracji

 

Niski poziom strachu

 

baner

Elżbieta Morawiec

Niski poziom strachu

W ostatnich dniach , po opublikowaniu przez „Gazetę wyborczą” zmanipulowanych wypowiedzi profesorów , ekspertów komisji Macierewicza i pełnego tekstu ich zeznań przed prokuraturą – rozpętała się w mediach histeryczna nagonka, przypominająca lat 50, a zwłaszcza rok 1968. Pomijam tu skandaliczną postawę prokuratury , która dopuściła do przecieku, bez woli zeznających świadków, profesorów o wielkiej renomie w swoich specjalnościach, jak profesor Wiesław Binienda chociażby. Pseudodziennikarze, a raczej sfora nagonki – niezawodny Lis., Olejnik, Wołek najwyraźniej działali w ścisłej koordynacji z postępowaniem prokuratury. Ci ludzie, którzy nie znają się na niczym, ale gdy władza każe lub tylko zasugeruje – będą „znać się „ na wszystkim i niszczyć wszystkich, których , wedle zaleceń władzy – niszczyć trzeba. Absolutni ignoranci w zakresie katastrof lotniczych, materiałów wybuchowych, balistyki itp. będą dyskredytować fachowców, obrzucająć ich prymitywnymi inwektywami i niskich lotów kpiną. Jeszcze chwila a zaczną w swoich cuchnących serwilizmem mediach nawoływać lud pracujący miast i wsi do manifestacji przeciwko „samozwańczym” ekspertom ze stosownymi hasłami : Binienda do komputera, eksperci Macierewicza na Madagaskar, Precz z Rońcą i Obrębskim, pseudoprofesorami, hańbiacymi powagę nauki etc.

Nie musieli, wyprzedziła ich w tym nasza niezrównana minister szkolnictwa wyższego i nauki , profesor Barbara Kudrycka . Onaż to właśnie oburzyła się na polskich profesorów, uczestników komisji Macierewicza do zbadania katastrofy smoleńskiej , stwierdzając jakoby naruszali powagę nauki. Jak widać naukowe dzieła profesor Kudryckiej np. o PGR-ach powagi nauki nie naruszały, a nawet do tego stopnia wywindowały jej prestiż , że autorka załapała się na posadę ministra nauki. Sławna choćby z tego, że parę lat temu usiłowała czysto policyjnymi nakazami zmusić Uniwersytet Jagielloński do rewizji postępowania w sprawie pracy magisterskiej Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, naruszając w sposób jaskrawy autonomię uniwersytetu, powagę nauki i podstawowe pryncypia etyczne. Nie udało się wtedy, ( a mało brakowało! Pamiętamy tę zawstydzająca pokorę ówczesnego rektora, prof. Musioła), ale wcale nieźle poszło tym razem. Nic dziwnego – wszak matactwo w kwestii tragedii smoleńskiej to fundament bytu rządzącej koalicji.

Odzew na hasło pani minister dali, nie mieszkając, rektorzy dwu renomowanych polskich uczelni : rektor AGH, profesor Tadeusz Słomka i rektor Politechniki Warszawskiej, profesor Jan Schmidt. W stosownym oświadczeniu przesłanym do PAPa „ odcięli się” mianowicie od swoich kolegów – prof.prof. Rońcy i Obrębskiego, stwierdzając : 1. na żadnej z tych uczelni nie ma wydziału katastrof lotniczych ( a na której jest?!), 2. profesje obu profesorów nie mają nic wspólnego z lotnictwem ( nikt tak nigdy nie twierdził), 3. nie mogą występować jako reprezentanci swoich uczelni, ale jedynie jako osoby prywatne. Co – o dziwo – zdaniem rektorów jeszcze im wolno.

To piątkowe, z 20 września br. oświadczenie rektorów – to prawdziwe naruszenie, już nie tylko powagi, ale etosu nauki polskiej. Zasługujące na wpis do księgi hańby polskiej nauki, gdyby nie było tak nikczemnie małe, podszyte takim małym tchórzem. Nie wiem w jakim wieku są obie magnificencje, nie wiem czy pamiętają rugi „niesłusznych” profesorów z Uniwersytetu Warszawskiego ( Kotarbiński, Tatarkiewicz i in) za Stalina , czy rektor Politechniki warszawskiej ma w pa mięci ( ale jako rektor wiedzieć powinien) usunięcie wybitnego uczonego, profesora , Czochralskiego z Politechniki . A jego to rok m.in w 2013 obchodzimy. To „odcinanie się „ ( od zaplutych karłów reakcji”, „wrogów ludu”, „faszystów z AK” itp.) pamięta każdy, komu służy nie tylko pamięć indywidualna, ale przede wszystkim- pamięć historyczna. A rektor wyższej uczelni jest z pewnością osobą, od której pamięci historycznej oczekiwać należy. I przypomnę jeszcze – gwoli pamięci historycznej te organizowane przez PZPR , masowe odcinania się – a to od syjonistów, a to od pisarzy ( „pisarze do pióra”, studenci do nauki)z r . 1968 , a to od „warchołów z Radomia i Ursusa” w r. 1976.

Poziom pamięci historycznej obu magnificencji , cofających nas swoim oświadczeniem do epoki Bieruta-Stalina jest zdumiewająco niski. Podobnie jak poziom strachu , poprzez który można na nich oddziaływać. Ledwie minister od PGR-ów lekko tupnęła nóżką. Za Stalina – odmowa w sprawie „słusznej” akcji miewała konsekwencje poważne, płaciło się za nią czasem nie tylko życiem naukowym, ale śmiercią cywilna na wiele lat. Nie wiem, czego tak bardzo się przestraszyły obie magnificencje, dołączając do ujadania sfory z zaciągu GW, TVN, TVP. Czegokolwiek się przestraszyli panowie rektorzy- pewne jest ,że mały strach przeważył nad godnością uczonego, nad zwykła godnością przyzwoitego człowieka.

Elżbieta Morawiec