O nauce w roku 1966 na przykładzie Krakowa
wg Karol Estreicher – Dziennik wypadków t. III, 1961-1966
( Może się przydać do rozmyślań nad stanem obecnym)
17 marca 66
Dziś w Komitecie Wojewódzkim Partii odbyło się zebranie rektorów i niektórych, partyjnych prorektorów (!) (wykrzyknik autora —przyp. Af) krakowskich Szkot Wyższych, na którym sekretarz Domagała wygłosił przemówienie w tonie besztającym.
Mania władzy, zarozumialstwo, znanie się na wszystkim, nieżyczliwość i podejrzliwość. Równocześnie lęk przed wystąpieniem z udokumentowanymi zarzutami. Same ogólniki w rodzaju; „Niesprawność nauczania, zaniedbywanie prac dydaktycznych na rzecz naukowych, czytane wykłady, zajęcia asystentów na rzecz profesorów, stosunki feudalne (!) (wykrzyknik autora —przyp. Af), zakazywanie asystentom pracy społecznej (czytaj partyjnej), brak doktoratów, brak habilitacji.”
Same gołosłowne zarzuty nie poparte faktami. Pan I Sekretarz Partii, niczym inspektor w szkole, beształ profesorów, źle płatnych, w źle wyposażonych zakładach. Starał się wbić klin (jak zawsze) miedzy młodych asystentów a starych profesorów.
Ogólny upadek uniwersytetów w świecie i w Polsce. Niedobry ustrój. Główną wadą jest wytwarzanie się klik wokół rektora, którego urząd trwa 3 lata. Biurokratyczna rola urzędów uniwersyteckich. W Krakowie dyrektorem administracyjnym jest Włodek. niezły człowiek, ale prymitywny umysł. Rządzi zakładami, budżetem, sprawami personalnymi.
Rektorzy przywiązują się do stanowiska. Przewrócone w głowie i nieprzystępność Klimaszewskiego, Turskiego, Rzepińskiego.
Są i zalety 3-letniej kadencji. Rektorzy nabierają wprawy w zarządzaniu szkołą. Zalety jednak nie równoważą szkód płynących z tłumaczenia się przez nich z samodzielności myślenia i działania. Rektorzy chcą mieć spokój. Rola Partii. Zamęt. Sekretarze tzw. Podstawowych Organizacji Partyjnych w Szkołach Wyższych sieją zamęt wśród asystentów, podniecając ich przeciw profesorom. Ostatnio (17 III) w Krakowie na UJ odbyło się posiedzenie w sprawie tzw. młodych kadr naukowych, na którym mówił stalinowiec Czesław Domagała. Celem posiedzenia było podniecanie ambicji i obietnice.
Podsumowanie roku 1966
Nauka krakowska stoi w miejscu. Upadek nauk humanistycznych jest widoczny. Historia bez znaczenia, historia literatury pod rządami Wyki i Markiewicza wyczynia rozmaite łamańce, ale niewiele z tego wychodzi.
Co warte są krakowskie nauki przyrodnicze niepodobna zarejestrować. Wśród przyrodników, także wśród lekarzy kwitnie samochwalstwo. Każdy z nich rzekomo jest kandydatem do nagrody Nobla — tylko nagród tych nie widać. Od chwili objęcia rządów w Akademii Nauk, mało działają, a gadania dużo. Zdaje się, że Akademia Górnicza stoi wyżej od Politechniki, ale mnie ocenić jest to trudno. Uniwersytetowi w roku 1966 poświecę osobny rozdział. Bolesny….
Donosem Polska stoi! Ale nie trzeba zaraz uważać ich za płatnych szpicelków. Humanistyka, historia sztuki, zabytki Krakowa, świat w którym żyje powoli przegrywa. W grudniu stało się jasne, że prezesem Stowarzyszenia Historyków Sztuki ma zostać Jerzy Banach. Partia działa przez Konserwatora Wojewódzkiego Hannę Pieńkowską. Towarzystwo Miłośników Krakowa ledwo dyszy — żyje dzięki nędznym subwencjom PAN z Warszawy. Komitet Kopca Kościuszki odsunięty został przez Braneckiego i Czesława Ochaba od wpływu na rozplanowanie i urządzenie Sikornika… Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych trzyma się ostatkiem moich sił. Już niedługo. Rok 1966 pokazuje mi ostateczną przegraną w tych sprawach. Może przyszłe pokolenia… Sesja Tysiąclecia na Wawelu pokazała jak z niczego można snuć gadulstwo bez końca i skutku.
Jaśniejszym momentem był na początku grudnia 1966 przyjazd Antoniego Słonimskiego i owe literackie spotkania z tego powodu.
Przystępuję teraz do opisu stosunków na Uniwersytecie Jagiellońskim, choć z góry wiem, że obraz roku 1966 będzie tu niepełny. Można życie spędzić na Uniwersytecie i ani nie znać innych kolegów — profesorów, ani nie wiedzieć, co dzieje się w Uniwersytecie.
W roku 1966, po euforii jubileuszowej sprzed dwóch lat, nastąpiło uspokojenie. Na Jubileuszu Uniwersytet dużo zyskał, przede wszystkim dwa gmachy Fizyki i Filologii oraz rozbudowę Biblioteki Jagiellońskiej i Ogrodu Botanicznego. Ale też i inne budowy (tak potrzebne) nie zarysowały się w roku 1966. Rząd i Partia odwróciły się od Uniwersytetu, bo już im jest niepotrzebny propagandowo.
Na stosunki w instytucji składają się ludzie. Dlatego zacznijmy od opisu postaci rządzących Uniwersytetem Jagiellońskim w roku 1966. Najpierw Rektor Mieczysław Klimaszewski został członkiem Rady Państwa, a potem jej wiceprzewodniczącym. Od spraw uniwersyteckich wyraźnie się odwrócił. Rządy Uniwersytetem oddał w ręce prorektorów (Karaś — partyjny, Siedlecki — prawnik, Adam Bielański).
Profesor Mieczysław Karaś zachowuje się jak typowy aparatczyk — straszy słabszych, boi się silniejszych, przypodchlebia się możnym, jest i posłuszny i władczy, zależnie od potrzeby. Jest indywidualny o średnim intelekcie. Podlega Taszyckiemu, którego „inspiruje” w „Województwie”. Siedlecki i Bielański zachowują się przyzwoicie, są dobrymi kolegami. Nie zastraszają. Prorektorem na Katowice jest profesor Popiołek, ale również nie ma wpływu na rządy Uniwersytetem.
Klimaszewskiemu ten stan rzeczy odpowiada. Jest bardzo zręczny, inteligentny, dobrze ułożony, nieskończenie ambitny, a nawet próżny, umiejący zachować godność i spokój, nieuczynny, ostrożny. Egoista — robi wszystko, by Uniwersytet służył mu do dalszej kariery politycznej. Jakiej? On jeden to wie lub wic co sobie marzy.
Tzw. Filia UJ w Katowicach to całkowita fikcja. Nie można prowadzić Uniwersytetu w dwóch miejscach. Wykłady prawa (dla milicji), fizyki i chemii (dla potrzeb przemysłu) w Katowicach nie mają nic wspólnego z UJ. Są dla krakowskiego środowiska ogromnym obciążeniem. Odbierają nam środki i siły, są „rozpuszczaniem” energii krakowskiego środowiska. Jest charakterystycznym, że na otwarcie humanistyki w Katowicach rząd nie chce się zgodzić, bo humanistyka jest potępiana, jako budująca świadomość narodową.
Na to wszystko rzadcy UJ z Klimaszewskim na czele idą, przynajmniej w roku 1966 szli. Klimaszewski dba ogromnie o reprezentację, przyjmuje w Modlnicy gości, zabawia, wydaje przyjęcia. Dwór w Modlnicy jako reprezentacyjny pałacyk kosztuje rektora rocznie około 300 tysięcy złotych. Kwoty te są ukryte w różnych pozycjach budżetu UJ. Nie ma na katedry, zakłady, na wydatki osobowe, ale na reprezentację w Modlnicy pieniądze są! Na całe Muzeum UJ i Collegiura Maius dostaje zaledwo 10 tysięcy złotych rocznie!
Obok rektorów rządzą Uniwersytetem dyrektorzy administracyjni Włodek i Hajec. Pierwszy był dyrektorem AGH, niezły człowiek, którego można pozyskać dla małych spraw, drugi to były ubowiec — takim pozostał do dziś •— leń, nieużyty, rzekomo energiczny, w gruncie rzeczy donosiciel. Obaj mają duży wpływ na zarząd administracyjny.
Senat i profesorowie, zakłady, wydziały, procedury naukowe nie Uczą się zupełnie. Dziekani ustępują rektorom. Z tyłu rządzi (po cichu) Podstawowa Organizacja Partyjna z sekretarzem Hanouskiem, docentem prawa, na czele. To co tam się dzieje otoczone jest absolutną tajemnicą. „Oni” nic mówią, my nie chcemy wiedzieć.
Filed under: Historia nauki, Nauka w PRL, Ośrodek krakowski | Tagged: Kraków, nauka, PZPR, rok 1966, UJ | Leave a comment »